niedziela, 31 marca 2013

The Body Shop Hemp Hand Protector



Witam wszystkich serdecznie w świąteczne popołudnie. Jak smakowało wam śniadanko? Czy macie jakieś swoje ulubione Wielkanocne specjały? Ja uwielbiam jajka faszerowane mmm... Gotuję jajka na twardo, obieram ze skorupek tak żeby uzyskać dwie całe połówki skorupki. Pieczarki obieram ścieram na tarce i gotuję. Następnie wrzucam jajka i pieczarki do rozdrabniacza dodaję sól, pieprz i pietruszkę. Do otrzymanych wcześniej "miseczek" ze skorupek wrzucam farsz, posypuję delikatnie bułką tartą i przesmażam na maśle. Polecam! Ale zapewne wy też znacie ten przepis.
Korzystając z błogiego lenistwa przygotowałam dziś recenzję mojego największego przyjaciela tej zimy (który powrócił do mojej torebki po dość długiej nieobecności), a mianowicie kremu do rąk Hemp Hand Protector firmy The Body Shop.  Nie będę ukrywać, że firma ta jest jedną z moich ulubionych, mimo to postaram się być maksymalnie obiektywna.
Wszystkie fanki TBS wiedzą, że 90% produktów tej marki pachnie OBŁĘDNIE, niestety nie jest tak w przypadku kremu, o którym mowa. Mimo to jestem pod ogromnym wrażeniem produktów z serii Hemp, a miałam już okazję używać kremu do rąk, kremu do twarzy oraz pomadki do ust.
Seria produktów Hemp jest przeznaczona do skóry bardzo suchej, wymagającej nawilżenia, czyli dokładnie takiej jaką posiadam. Kiedy po raz pierwszy sprzedawczyni zaproponowała mi kosmetyki zawierające wyciąg z nasion konopii siewnej zdębiałam ;), a byłam wtedy świeżo upieczoną licealistką, której konopia kojarzyła się dość jednoznacznie. Było to dobrych parę lat temu i mimo, że od tamtej pory testowałam już na sobie wiele produktów, na palcach u jednej ręki policzę, które tak naprawdę nawilżały moją skórę (mowa tu głównie o twarzy i dłoniach, bo jeśli chodzi o resztę ciała to tych produktów jest troszkę więcej) dlatego też bardzo często powracam do tej serii.




Skład:


Składniki (wg INCI): Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Myristyl Myristate, Cannabis Sativa Seed Oil, Ricinus Communis Seed Oil, Dimethicone, C12-15 Alkyl Benzoate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cera Alba, Panthenol, Methyl Soyate, Phenoxyethanol, Parfum, Sodium Benzoate, Allantoin, Citric Acid, Potassium Sorbate, Xanthan Gum, Hydrogenated Castor Oil, Retinyl Palmitate, Copernicia Cerifera Cera, Disodium EDTA, Tocopherol, Talc, CI 77288, CI 77492, CI 77491, CI 77499.

Patrząc na skład nie jestem zachwycona, ale też nie mam się specjalnie do czego przyczepić (no może tylko tyle, że producent mógłby zastąpić ten nieszczęsny PEG czymś innym, ale stosuję go również w swoich badaniach na uczelni i nie zrobił mi jeszcze krzywdy). Szczerze mówiąc w tym  jedynym (no może jeszcze w kilku innych) przypadku nie obchodzą mnie  składniki, najważniejsze jest dla mnie to, że krem działa na moją ekstremalnie suchą skórę. Niemniej jednak na zielono zaznaczyłam składniki pochodzenia roślinnego lub mineralnego (Hydrogenated Castor Oil przeważnie jest pochodzenia roślinnego, ale nie zawsze dlatego zaznaczyłam go na niebiesko).


Producent, praktycznie nic nie obiecuje w opisie na opakowaniu, więc pominę ten punkt.


Moja opinia:


Krem ma zielonkawy odcień i stosunkowo lekką konsystencję. Zapach jak już wcześniej wspomniałam nie jest powalający, jednak nie jest też nieprzyjemny, bardzo ciężko mi go opisać… ziołowo-trawiasty to słowa, które przychodzą mi na myśl (w każdym razie nie pachnie jak marihuana :P). Mnie osobiście absolutnie nie przeszkadza, a od jakiegoś czasu nawet mi się podoba. Tłumaczę to sobie tak, że kojarzy mi się z czymś dobrym (komfortem nawilżenia dłoni) więc automatycznie przez zmysły jest odczytywany jako przyjemny zapach. Ale koniec filozofowania do rzeczy…  Już po pierwszym użyciu byłam bardzo zadowolona, jednak nauczona wcześniejszymi doświadczeniami nie wpadłam w zachwyt, bowiem nie raz zdarzało się, że jakiś produkt przez jakiś czas działał pozytywnie, a potem przestawał. Okazało się jednak, że efekt jest tutaj naprawdę bardzo długotrwały. Używam go już kilka lat, z przerwami oczywiście. Przyznam, że nie wiem dlaczego,  bo nie sądzę, że znajdę coś równie cudownego. Krem doskonale się rozprowadza i wchłania. Skóra po użyciu jest gładka, elastyczna, nawilżona, uspokojona i zregenerowana. Zdecydowanie polecam go wszystkim osobom, które mają problem z nadmierną suchością dłoni. Naprawdę warto spróbować.


Podsumowanie:

Zalety:


- wydajność

- nawilżenie

- długotrwały efekt

- ogólna poprawa kondycji skóry

- szybkie wchłanianie

- adekwatna do jakości cena (może to zabrzmi dziwnie, bo 23 zł za 30 ml to nie jest mało, jednak dla osoby, która chcąc ratować swoje dłonie miała styczność z kremami w przedziale cenowym 3-70 zł to w tej sytuacji 23 zł jest zaletą)


Wady

 - jeśli miałabym się już naprawdę czepiać, to opakowanie mogłoby być zamykane, a nie zakręcane i bardziej odporne na uszkodzenia mechaniczne (bo jak widać na zdjęciu moje, po kilku miesiącach używania jest dość sfatygowane)


Ocena: 9,5/10
Cena: ok. 23 zł 30 ml (ok. 45 zł 100 ml)
Pojemność: 30ml/100ml
Dostępność: łatwo dostępny

sobota, 30 marca 2013

Eveline Profesjonalny peeling i maska-serum do rąk

           Po pierwsze chciałabym złożyć wszystkim najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Dużo szczęścia, radości i przede wszystkim zdrowia. Niech się spełnią wszystkie wasze marzenia, nawet te najskrytsze, a uśmiech zawsze gości na waszych twarzach. A teraz odrobina prywaty ;) sobie chciałabym życzyć aby pojawiła się PRAWDZIWA wiosna, bo w pogodzie zapowiadają powrót śnieżyc... Jeszcze raz wesołych Świąt! 

             Miałam taki plan aby zamieścić zdjęcie pięknych kolorowych kwiatów, niestety obecnie w moim ogródku takowych brak, jest za to dużo śniegu (do pasa). W związku z tym uśmiecha się do was pluszowy kwiat, dumnie prezentujący omawiany kosmetyk (który ledwo widać :P). To by było na tyle a'propos wiosennego klimatu.





          Wracając do testowania, dziś przygotowałam recenzję kolejnego duetu do pielęgnacji dłoni. Tym razem wybrałam peeling i maskę-serum z profesjonalnej linii firmy Eveline. Tutaj widać go lepiej, ale w dalszym ciągu muszę popracować nad robieniem zdjęć... Wybaczcie.


Skład:

Peeling

Składniki ( wg INCI): Aqua/Water, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Acrylates/ C10-30 Alkyl/Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Caffeine, Cocamide DEA, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Gycerin/ Buthylene Glycol/ Aqua/ Paullinia Cupana, Propylene Glycol/ Water/ Hydrolyzed Silk. Poliquaternium-7, Glucose, Urea, Methylchloroidothiasolinone/ Methylisothiasolinon, Fragrance, Limonene.


Maska-serum

Składniki (INCI): Aqua/Water, Glycerin, Cetyl Alcohol, Glycine Soya Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Propylene Glycol, Butyrospermum Perkii (Shea Butter) Fruit, Ceteareth-20, Sodium Polyacrylate, Dimethicone, Hydrolyzed Collagen/ Hydrolyzed Elastin, Algea Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Juice, Rosa Canina Seed Extract, Prunus Persica (Peach) Fruit Extract, Prunus Avium (Sweet Cherry) Fruit Extract, Betaine, Urea, Phenoxyethanol/ Methylparaben/ Butylparaben/ Ethylparaben/ Propylparaben, DMDM Hydantoin, Fragrance, Linalool, Buthylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Hydroxycitronellal, Citronellol, Limonene, Alpha-Isomethyl Ionone



           Jak widać skład nie jest zbyt zachęcający (np. obecność parabenów). Jedyne co mnie zachęciło do zakupu  to dość duża ilość różnego rodzaju ekstraktów znajdujących się w masce oraz dobre opinie koleżanek. Poza tym z większości produktów tej firmy byłam przeważnie zadowolona. Ale do rzeczy, jakie ekstrakty dokładnie tutaj mamy i co robią:

- Ekstrakt z alg, jak wiadomo algi charakteryzują się dość szerokim spektrum działania kosmetycznego. Hamują procesy starzenia się skóry, nawilżają, działają przeciwzapalnie, poprawiają mikrokrążenie , działają bakteriostatycznie, wykazują także właściwości filmotwórcze (tworzą film, który ogranicza odparowywanie wody z naskórka, co sprzyja lepszemu nawilżeniu, regeneracji i kondycjii skóry).

- Ekstrakt z aloesu, ma właściwości kojące oraz możliwość przenikania przez warstwy tłuszczowe, przez co doskonale nawilża skórę.

- Ekstrakt z lukrecji, wykazuje działanie przeciwzapalne, bakteriostatyczne, przeciwalergiczne oraz przeciwutleniające. Poza tym chroni skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym.

- Ekstrakt z dzikiej róży, wzmacniając naczynia krwionośne przeciwdziała powstawaniu tzw. pajączków. Ponadto doskonale łagodzi podrażnienia, nawilża i regeneruje skórę. Dzięki zawartości kwasów przejawia działanie złuszczające, a ze względu na obecność w nim witaminy C działa rozjaśniająco.

- Ekstrakt z brzoskwini, działa na skórę nawilżająco, odświeżająco, regenerująco, a w efekcie tego odmładzająco.

- Ekstrakt z wiśni, wykazuje działanie antyutleniające, a także odżywia i poprawia koloryt skóry.


Od producenta:

       Profesjonalny peeling do rąk to natychmiastowy ratunek dla nawet najbardziej wymagającej skóry. Dzięki unikalnym kryształkom peelingującym i zawartości składników aktywnych, doskonale złuszcza zrogowaciały, martwy naskórek, pozostawiając dłonie idealnie gładkie i delikatne. Innowacyjna kompozycja starannie wyselekcjonowanych komponentów stymuluje naturalne procesy biologiczne naskórka, przyspieszając jego odnowę komórkową. Już po pierwszej aplikacji dłonie są aksamitne w dotyku, a skóra nawilżona, napięta i sprężysta.

          Profesjonalna maska do rąk to innowacyjna kuracja głęboko regenerująca suchą i spierzchniętą skórę dłoni. Przełomowa technologia produktu zapobiega wysuszeniu naskórka, tworząc na jego powierzchni ochronną tarczę hydrolipidową tzw. "niewidzialne rękawiczki". Efekt doskonałego wygładzenia widoczny jest już po pierwszym zastosowaniu. Skóra dłoni jest niezwykle miękka, nawilżona i zregenerowana, a paznokcie wzmocnione.


Moja ocena:

          Jeśli chodzi o kolor i konsystencję, peeling jest przezroczysty i dość gęsty, natomiast maska biała i kremowa. Produkt jest wydajny, jedna saszetka starcza na dwa użycia. Peeling ma charakterystyczny "chemiczny", owocowy (jak dla mnie z przewagą cytryny), który nie przypadł mi do gustu w przeciwieństwie do maski, której zapach jest delikatniejszy i bardziej naturalny, ale nadal nie z serii "chciałabym go wąchać i wąchać". Niestety tak to już jest, kiedy nasłucham się oh-ów i ah-ów na temat jakiegoś produktu przeważnie obiecuję sobie po nim zbyt wiele, w efekcie czego jestem rozczarowana. Niestety tak też było i w tym przypadku. Peeling jest dość przeciętny, nie widzę w nim nic innowacyjnego (a producent to tak podkreśla). Poziom ścierania jest średni, a efekt nie powala. Dłonie owszem są gładsze i bardziej sprężyste, ale w moim przypadku lekko podrażnione, czego nie zauważyłam przy stosowaniu duetu Marion i peelingu Ziaji. Po użyciu peelingu nie zauważyłam również nawilżenia o którym mowa w opisie produktu. W przypadku maski jest troszkę lepiej, ale nie na tyle, żeby na stałe mogła zagościć w mojej kosmetyczce. Maska niezbyt dobrze się wchłania, co jest dla mnie totalną nowością. Moje suche ręce przeważnie z wielką radością "spijają" wszystko co im zaserwuję, a tu nagle musiałam chodzić dobre 30 minut próbując wmasować owy specyfik. Poza tym  po jej rozprowadzeniu miałam nieprzyjemne wrażenie "mokrych rąk" tak jakbym je przed chwilą oblała wodą. Po wchłonięciu się maski faktycznie pozostał ochronny film, tak jak obiecywał producent. Pomimo obecności wymienionych już wcześniej ekstraktów nie zaobserwowałam jakiegoś szczególnego odżywienia czy też nawilżenia. Owszem skóra stała się gładka i wypoczęta ale podobny efekt otrzymywałam stosując domowy peeling. Do tej pory zużyłam 2 saszetki używając produktu 4 razy, głównie dlatego żeby dać mu szansę, niestety w moim odczuciu dłuższy czas użytkowania nic nie zmienił, nadal nie mam ochoty zastosować produktu ponownie.

Podsumowując:

 Zalety:
- wydajność
- cena
- poręczność (można zabrać na wyjazd, nie potrzebujemy całej tubki)

Wady:
- skład
- zapach
- brak większych efektów

Ocena: 4,0/10
Cena: ok 3,00 zł
Pojemność: peeling 6 ml, serum 6 ml.

Dostępność: łatwo dostępny

Na koniec chciałabym serdecznie was zachęcić do przeczytania artykułu pochodzącego z jednego z czasopism, które prenumeruję, a mianowicie Świata Przemysłu Kosmetycznego. Mam nadzieję, że w wolnym czasie znajdziecie chwilkę aby rzucić okiem. Artykuł dotyczy faktów i mitów związanych z parabenami (strona 60). Udało mi się załatwić wersję elektroniczną:


Jeśli któraś z was tak jak ja chciałaby związać swoją przyszłość właśnie z przemysłem kosmetycznym lub po prostu lubi tego typu czasopisma polecam. Aby uzyskać dostęp do numerów archiwalnych możecie wypełnić formularz na stronie wydawcy w celu otrzymania linka albo możecie wpisać swój email w komentarzu to ja podeślę .

 



czwartek, 28 marca 2013

I jeszcze jedno rozdanie na blogu kalistabloguje

Postanowiłam dodać jeszcze jeden post dotyczący rozdania, tym razem na blogu http://kalistabloguje.blogspot.com.
Serdecznie zapraszam do zabawy  i mam nadzieję, że za jakiś czas, kiedy i ja znajdę jakieś malutkie chociaż grono czytelników mojego bloga również będę mogła zorganizować podobną zabawę. Póki co pozostawiam to w sferze marzeń bo jestem zupełnym "świeżakiem" i mam wrażenie, że tylko ja czytam to co napiszę :P

Do wygrania kilka naprawdę sympatycznych kosmetyków. Zobaczcie same:



Wiosenne rozdawanie na blogu make-up stories

Na jednym z moich ulubionych blogów z okazji okrągłych 50 tysięcy wyświetleń właścicielka organizuje "Wiosenne rozdawanie". W związku z tym, że w końcu sama odważyłam się poprowadzić blog teraz mogę wam takie newsy przekazywać.
Serdecznie zachęcam wszystkich do zabawy, każdy może wziąć udział, a nagrody naprawdę wyjątkowe, a mianowicie:


- masło do ciała rewitalizujące (żurawina/cytryna) od Pat&Rub,
- odżywczy peeling do ciała  Finland - SallonSpa collection (cukrowy z ekstraktem z moroszki),
- dwa małe lakiery z nowej, wiosennej kolekcji O.P.I. (Can't find my Czechbook  i  Suzi's Hungary AGAIN!),
- bon o wartości 50 zł do wykorzystania w jednym z salonów FAROUK.










Link do bloga i  postu z regulaminem zabawy poniżej.

Wiosenne rozdawanie na blogu make-up stories

P.S. Jutro kolejna recenzja produktu do pielęgnacji dłoni.

poniedziałek, 25 marca 2013

Ziaja Pro Peeling parafinowy z mikrogranulkami Mocny

Zgodnie z obietnicą, ciąg dalszy testowania produktów przeznaczonych do pielęgnacji dłoni. Dziś pod lupę wędruje Peeling parafinowy z mikrogranulkami z serii profesjonalnej firmy Ziaja. Na początku chciałabym powiedzieć, że jestem wielką fanką naszych rodzimych produktów, a w szczególności firmy Ziaja, w której miałam przyjemność być na letnich praktykach w ramach studiów. W wyborze polskich marek zdecydowanie nie kieruję się wyłącznie ceną, która w wielu przypadkach jest niższa  na tle zagranicznych konkurentów, a jakością którą charakteryzuje się przeważająca większość ich kosmetyków.


Jak widać szata graficzna opakowań profesjonalnej linii pielęgnacyjnej jest minimalistyczna. Chociaż uwielbiam wszystko co piękne i kolorowe w wypadku tych kosmetyków prostota opakowań się sprawdza, produkty same się bronią, nie potrzebują zbędnej otoczki.



Jeśli chodzi o skład to jest on stosunkowo krótki i wygląda następująco:




              Produkt nie zawiera parabenów, za co otrzymuje ode mnie dużego plusa. Ponadto zawiera olej bawełniany, który jest rekomendowany dla osób posiadających cerę wrażliwą, przesuszoną, ze skłonnościami do alergii. W składzie widnieje również ekstrakt z mandarynki  japońskiej, który ma zmniejszać intensywność przebarwień.


Od producenta:

               Skutecznie złuszcza i usuwa martwe komórki naskórka. Delikatnie rozjaśnia, zmiękcza oraz wyraźnie wygładza skórę. Ułatwia wnikanie substancji aktywnych.


Moja ocena:


             Produkt ma gęstą konsystencję i dość intensywny zapach (prawdopodobnie pachuli i kminku) jak dla mnie raczej męski, który nie każdemu przypadnie do gustu. Mi osobiście jakoś specjalnie nie przeszkadza, ale zdecydowanie nie wejdzie też do grona moich ulubionych zapachów. Mimo,  że produkt składa się z mikroskopijnych granulek (prawdopodobnie polietylenowych) charakteryzuje się intensywnym działaniem peelingującym, co producent podkreślił już na początku, w nazwie produktu. Na gół preferuję peelingi o delikatniejszym działaniu, jednak tym razem poszukiwałam silniejszego produktu i  takowy znalazłam. Swoją rolę pełni doskonale, przy czym nie podrażnia  i nie powoduje długotrwałego zaczerwienienia, pozostawia natomiast na skórze przyjemny parafinowy film. Jedyne czego nie zaobserwowałam mimo kilkunastu użyć to rozjaśnienie skóry. Jeśli więc oczekujcie takiego efektu, ten kosmetyk się tutaj raczej nie sprawdzi. Chociaż jak wiadomo każdy z nas jest inny i istnieje możliwość, że ktoś inny ten efekt u siebie zauważy. Ze względu na mocne działanie myślę, że nie jest to kosmetyk do częstego stosowania. Ja używałam go regularnie, około 3-4 razy w miesiącu naprzemiennie z innym delikatniejszym peelingiem i jestem bardzo zadowolona ze efektów, które w przeciwieństwie do innych tego typu produktów są długotrwałe. Skóra jest delikatniejsza, lepiej nawilżona i bardziej elastyczna. Mam nawet wrażenie, że moje dłonie wyglądają młodziej! Produkt jest niezwykle wydajny, więc przy takim stosowaniu starczy mi na bardzooo długo. Podsumowując zdecydowanie i z czystym sumieniem polecam ten produkt. Slogan "Dobre bo polskie" idealnie tutaj pasuje.

Ocena: 7,0/10,0
Cena: 19,70 zł
Pojemność: 270 ml

Dostępność: stosunkowo łatwo dosępny

sobota, 23 marca 2013

Marion Termoaktywny duet dla dłoni

W związku z tym, że od kilku tygodni robię badania do mojej pracy magisterskiej codziennie przez kilka godzin noszę rękawiczki. Niestety moje i tak suche dłonie stały się jeszcze bardziej suche i zniszczone. Aby chociaż odrobinę poprawić kondycję skóry postanowiłam przetestować kilka produktów przeznaczonych specjalnie dla dłoni oraz do ogólnego użytku.

Na pierwszy ogień trafił Termoaktywny duet dla dłoni firmy Marion. Pierwszy krok to peeling zawierający naturalne łupiny z orzecha, drugi natomiast to kremowe serum z olejkiem ze słodkich migdałów, ekstraktami z cynamonu, imbiru oraz witaminami A, E i F.


Po pierwsze parę słów na temat składu:

Peeling 

Składniki (wg INCI): Propylene Glycol, Zeolite, Glycerin, Kaolin, Stearic Acid, Glyceryl Stearate (and) PEG-100 Stearate, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Cetyl Alcohol, Walnut (Juglans regia) Shell Powder,  Polysorbate 80 (and) Cetyl Acetate ( and) Stearyl Acetate (and) Oleyl Acetate (and) Acetylated Lanolin Alcohol, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Isopropyl Myristate, Polyethylene, PEG-12 Dimethicone, Perfum, Isobutyloparaben, Methylparaben, Phenoxyethanol, Propylparaben, Ethylparaben, Butyparaben, Limonene, Eugenol, Cinnamal, Coumarin

Serum

Składniki (wg INCI): Aqua ,Stearic Acid, Isopropyl Myristate, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Propylene Glycol, Urea, Dicaprylyl Carbonate, Paraffinym Liquidum, Polysorbate 80 (and) Cetyl Acetate ( and) Stearyl Acetate (and) Oleyl Acetate (and) Acetylated Lanolin Alcohol, Cetyl Alcohol, Glycerin, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil,  Polysorbate 20, Alcohol Denat, Butyrospermum  Parkaii (Shea Butter), Cyclopentasiloxane (and) Dimethiconol, Glyceryl Stearate (and) PEG-100 Stearate, Panthenol, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Cinnamomum Zeylanicum Bark, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Carbomer, Allantoin, Perfum, Isobutyloparaben, Methylparaben, Phenoxyethanol, Propylparaben, Ethylparaben, Butyparaben, Triethanolamine, Limonene, Eugenol, Cinnamal, Coumarin, Linalool, Citral, Benzyl Cinnamate


Tak nawiasem mówiąc w ramach pracy dyplomowej robię emulsje, w których skład wchodzą m.in. Masło Shea  i emulgatory wykorzystane w tych produktach. Może w wolnej chwili sama ukręcę jakiś peeling czy serum :).


Ale do rzeczy. Dla niewtajemniczonych opiszę kilka w/w składników tak, aby mniej więcej wiedzieć "z czym to się je".

Acetylated Lanolin (INCI) - Lanolina acetylowana, emulgator, emolient, antystatyk, działa natłuszczająco i wygładzająco na skórę.

Butyrospermum  Parkaii (INCI) - Masło Shea to tłuszcz, który nadaje konsystencję emulsjom tworząc "śmietankowy" stabilny produkt. Jego bogaty skład czyni go również substancją aktywną. Charakteryzuje się właściwościami wygładzającymi, natłuszczającymi, nawilżającymi, dzięki czemu skóra staje się miękka i gładka.

Carbomer (INCI) - Polimer kwasu akrylowego, substancja zagęszczająca, stabilizująca emulsję, wiąże wilgoć.

Cetearyl Alcohol (INCI) - Mieszania alkoholów: cetylowego i stearylowego, ułatwia emulgowanie, reguluje konsystencję, działa zmiękczająco.

Ethylparaben (INCI) - konserwant, może wywołać alergie.

Glycerin (INCI) - Gliceryna, rozpuszczalnik wiąże wodę. W stężeniu powyżej 30% może powodować wysuszenie i podrażnienie skóry.

Glycol Stearate (INCI) - Środek powierzchniowo czynny, nadaje preparatom perłowy połysk.

Juglans regia (INCI) - Zmielone łupiny orzecha, doskonały naturalny środek złuszczający. Jest stosunkowo delikatny ale skuteczny.

Methylparaben (INCI) - Konserwant, niestety również często wywołuje alergie.

Panthenol (INCI) - Butanamid, pełni funkcję antystatyczną, odżywia włosy i skórę.

Paraffinum Liquidum (INCI) - Oleje parafinowe, pełnią rolę rozpuszczalnika, zmiękczającą i antystatyczną. Chroni skórę ale w większym stężeniu może wywołać efekt okluzyjny.

Phenoxyethanol (INCI) – fenoksyetanol to  środek pochodzenia chemicznego. Charakteryzuje się właściwości antyseptycznymi a także przeciwbakteryjnymi. U osób z wrażliwą skórą może prowadzić do świądu, a nawet do stanu zapalnego skóry z wypryskiem. Kosmetyków zawierających fenoksyetanol powinny się wystrzegać kobiety w ciąży.

Prunus Amygdalus Dulcis Oil (INCI)- Olej ze słodkich migdałów. Charakteryzuje się wysoką zdolnością nawilżania i wygładzania skóry. Jest szczególnie polecany do skóry suchej i starzejącej, ponieważ dobrze nawilża, uelastycznia i odżywia skórę.

Propylene Glycol (INCI) - Rozpuszczalnik, konserwant, czynnik nawilżający, zazwyczaj jest dobrze tolerowany przez skórę.


Od producenta:

Peeling do dłoni  na bazie naturalnych łupin z orzecha, zawiera kompleks rozgrzewający, który pobudza  krążenie, przyspiesza wchłanianie i działanie składników aktywnych. Delikatnie złuszcza naskórek, zmiękcza zrogowacenia, nadając skórze dłoni wyjątkową miękkość i gładkość.

Kremowe serum do dłoni regeneruje i wygładza suchą i zniszczoną skórę dłoni. Unikalna formuła zawiera glicerynę oraz olej ze słodkich migdałów, które tworzą na skórze delikatny film zabezpieczający naskórek przed nadmiernym wysuszeniem i podrażnieniami. Dodatkowo ekstrakty z  cynamonu  i imbiru działają antyseptycznie i rozgrzewająco. Witaminy E , A i F pomagają zlikwidować szorstkość skóry oraz utrzymać jej prawidłową wilgotność. Subtelny zapach cynamonu dodaje pielęgnacji zmysłowego charakteru. Skóra pozostaje miękka i jedwabiście gładka.


Moja ocena:

Zużyłam już 6 saszetek i jeśli chodzi o moją ocenę to zasadniczo jestem z tego produktu zadowolona. Skład pozostawia trochę do życzenia, produkt zabiera bowiem parabeny, który staram się wystrzegać. Ich obecność nie powoduje u mnie uczulenia więc czasami jestem w stanie przymknąć oko widząc je w składzie. Natomiast osoby ze skłonnościami do alergii zdecydowanie powinny starać się wykluczyć je ze swojego otoczenia. Konsystencja peelingu jest odpowiednia. Plus za użycie łupin orzecha jako środka złuszczającego , zdecydowanie jestem fanką takiego rozwiązania. W przyszłości zaprezentuje wam maseczkę peelingującą do twarzy, które również bazuje na łupinach i jest moim faworytem w złuszczaniu. Wracając do termoaktywnego duetu. Kolejnym plusem dla mnie jest obecność cynamonu, a co za tym idzie rozgrzewające działanie kosmetyku. Zwłaszcza, że mimo kalendarzowej wiosny, za oknem sroga zima. Peeling bardzo dobrze spełnia swoją rolę i tak jak producent obiecał złuszcza aczkolwiek nie podrażnia . Skóra staje się gładka, rozgrzana i dobrze przygotowana na przyjęcie substancji aktywnych. Konsystencja serum, również jest przyjemna, nie spływa dobrze się rozprowadza i wchłania. Kolejny plus za obecność oleju ze słodkich migdałów i masłą Shea, które bardzo lubię, a znajduje się dość wysoko w składzie. Także tutaj producent wywiązał się z obietnicy, skóra jest nawilżona, gładka zrelaksowana i pachnąca. Efekt utrzymuje się dość długo. Producent nie podaje żadnego zalecenia jeśli chodzi o częstotliwość używania kosmetyku. Osobiście uważam, że używanie raz w tygodniu jest wystarczające ale zalecałabym stosować 2 razy w tygodniu, tym bardziej, że cena do tego zachęca. Jedna saszetka wystarcza na jednorazowe użycie. Produktu nie jest ani za dużo, ani za mało. W sam raz na jeden raz. Z przyjemnością polecam ten produkt. Chociażby dlatego, żeby w te zimne dni zrobić sobie małą przyjemność, która naprawdę cieszy.

Ocena: 6,5/10
Cena: ok 1,95 zł
Pojemność: Peeling 8 g, serum 5 ml.

Dostępność: W sprzedaży stacjonarnej dość trudno ją spotkać, w internecie nie ma z tym żadnego problemu.